Rozmowa z Antonim Liberą ukazała się w Zamkowych Propozycjach Kulturalnych w 2015 roku, ale dziś jest wyjątkowo aktualna. Dotyczy twórczości Friedricha Hölderlina, który stworzył fascynującą interpretację losów człowieka. Według niej nowożytny człowiek grzeszy pychą, odejściem od natury. Błądzi, hołdując wyłącznie racjonalizmowi. Czy wciąż żyjemy w hölderlinowskim „czasie marnym”?
Z Antonim Liberą rozmawia Mirosław Witkowski
Friedrich Hölderlin, poeta magiczny, stworzył fascynującą interpretację losów człowieka, według której człowiek nowożytny, wskutek grzechu pychy, odszedł od Natury. Hołdując racjonalizmowi zagubił się i zbłądził. Czy legendarna „noc dziejów”, jak nazywał Hölderlin czasy nowożytne, a zwłaszcza początek nowoczesności (przełom XVIII i XIX wieku), w dalszym ciągu trwa? Czy dalej żyjemy w „czasie marnym”?
– Interpretacja Hölderlina nie jest teorią naukową ani nawet koncepcją historiozoficzną, lecz czymś w rodzaju poetyckiej intuicji. A samo wyrażenie „noc dziejów” jest metaforą. Odpowiedź na zadane przez pana pytanie zależy od naszego światopoglądu. Jeżeli podzielamy wiarę Hölderlina, że – jak sam pisał – „był czas, kiedy bogowie chadzali między ludźmi” i że ten czas był epoką szczęśliwości, że był to „dzień Słońca”, „uroczystość zaślubin”, „święto pokoju” itp., a następnie, że czas ten minął, bo bogowie „odeszli”, „a Ojciec odwrócił wzrok i oblicze od ludzi”, to wówczas, owszem, możemy sądzić, że „noc dziejów” dalej trwa. Jeżeli podzielamy tę jego wiarę i związane z nią przekonania to możemy wyprowadzić nawet myśl, że weszła ona w stadium najgłębszej ciemności. Pozostaje jednak kwestia wiarygodności tej wizji. W jaki sposób sprawdzić, a zwłaszcza dowieść, że tak właśnie jest? Nasza dzisiejsza samowiedza – w ślad za ewolucjonizmem i teorią względności – mówi nam, że nie ma żadnych punktów odniesienia. Jak więc stwierdzić, gdzie, w jakim punkcie Historii – jesteśmy? Być może ludzkie dzieje nie są wcale sensowne, może są dryfowaniem po jakimś oceanie nicości? Może w ogóle kategorie nocy i dnia nie stosują się do życia rodzaju ludzkiego? Wiemy co najwyżej jedno: dawniej ludzkość – a przynajmniej człowiek cywilizacji Zachodu – miał poczucie sensu i dachu nad głową, uważał się za koronę stworzenia i wierzył, że jakaś siła wyższa (Bóg, opatrzność, transcendencja) czuwa nad nim. Dziś w znacznej mierze utracił to poczucie. Ma się za grudkę materii, która nic być może nie znaczy. Ale czy jest z tym bardziej lub mniej szczęśliwy, nie wiadomo, bo nie ma jak tego zmierzyć.
Jeśli tak, to po co nam w ogóle Hölderlin? Po co go czytać?
– Hölderlina warto czytać, jak też wszystkich poetów i myślicieli, choćby dlatego, że ich dzieła zawierają fundamentalne pytania. Być może bez nich zapomnielibyśmy o co w ogóle i w jaki sposób pytać? Już samo zastanawianie się nad tym, czy Hölderlin miał rację (tak stawiając sprawę, jak stawiał), czy nie, jest pożyteczne.
W epoce materialno-technologicznej? Przecież jego opowieści i wizje brzmią nieomal baśniowo…
– To nie ma znaczenia. Siła jego wiary, która bije z tej poezji, jest tak wielka, że nie można pozostać wobec niej obojętnym. Choćbyśmy byli nie wiadomo jak zagorzałymi racjonalistami, musimy wobec tej ekspresji jakoś się opowiedzieć. A to prowadzi nas do pytania o prawomocność i wiarygodność naszej własnej racjonalistycznej postawy. Hölderlin nas prowadzi do uzmysłowienia przynajmniej samym sobie paradoksu sceptycznego: jeżeli umysł nasz – w ślad za Kartezjuszem – konsekwentnie o wszystkim wątpi i podważa każdą prawdę, jako niepewną, „nie-do-udowodnienia”, to musi on w końcu zakwestionować sam siebie. Mistycyzm Hölderlina staje się krzywym zwierciadłem dla naszego racjonalizmu.
Czy możliwe jest przezwyciężenie naszego zadufanego racjonalizmu? Jak pokonać ten sceptyczny paradoks?
– Nie wiem, jak to zrobić, ale sądzę, że jest to możliwe. Tyle że dochodzimy do tego nie w wyniku postanowienia czy aktu woli, lecz wskutek nieznanych, nieprzewidzianych przyczyn. Musi coś zajść w naszym świecie, musi załamać się jakiś ład, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Uzdrowienie i terapia nie będą przyjemne.
Hölderlin powiada, że aby wyjść z „nocy dziejów”, trzeba nad tym pracować. Trzeba mianowicie przygotowywać miejsce „zbiegłym bogom”, trzeba ich stale przyzywać, a w każdym razie nie zapominać o nich. Czy ta diagnoza jest coś warta?
– To zależy od nas, od naszego światopoglądu, od naszej wizji świata. Czołowy twórca XX-wiecznego egzystencjalizmu, filozof Heidegger (którego trudno podejrzewać o skłonności mistyczne) poświęcił Hölderlinowi całą książkę, w której językiem dyskursywnym rozwijał jego poetyckie koncepty.
Uważam, podsumowując, że warto czytać Hölderlina. Warto szukać podstaw i fundamentów, by móc się o nie oprzeć w razie potrzeby. Warto czytać Hölderlina nie tylko ze względu na zawarte w jego pracach myśli. Również, a może przede wszystkim ze względu na urodę języka, fascynujące i magiczne frazy, które, jak jakiś uniwersalny klucz, otwierają nam w głowie okno na dalszy horyzont rzeczywistości.